Zofia

W 2015 moja mama musiała się poddać w jednym z krakowskich szpitali bardzo poważnej i ryzykownej operacji tętniaka aorty. Operacja była konieczna, ponieważ istniało zagrożenie życia. Sama operacja przebiegła bez komplikacji, ale po tygodniu nastąpiło gwałtowne pogorszenie stanu zdrowia. Okazało się, że zarówno nerki, jak i płuca nie pracują prawidłowo, stąd potrzeba dializy i podłączenia respiratora. Nastąpiło również zatrzymanie krążenia i reanimacja. Lekarze dawali mamie zaledwie kilka procent szans na przeżycie. Właściwie przygotowywali nas – rodzinę na najgorsze. Cała nasza rodzina nie ustawała jednak w modlitwach z prośbą o cudowne uzdrowienie poprzez wstawiennictwo św. Ojca Pio, a także św. Rity. Ponadto odprawiano także liczne msze święte w intencji mamy.

Organizm mojej mamy nie poddał się i walka o jej życie trwała nadal. Przez kilka tygodni leżała na Oddziale Intensywnej Terapii w śpiączce. Kiedy została wybudzona nie było z nią żadnego kontaktu: nie mówiła, nie ruszała się, była karmiona przez sondę i oddychała przy pomocy respiratora. Jej stan określano jako bardzo ciężki, ale nadal żyła.

Po pewnym czasie została przewieziona do naszego szpitala rejonowego, gdzie kontynuowano jej leczenie. Tu również lekarze nie dawali wielkich szans na poprawę zdrowia. Sugerowano nam, abyśmy szukali dla mamy miejsca w jakimś Zakładzie Opiekuńczo -Leczniczym, gdyż zapewne będzie wymagała całodobowej, fachowej opieki medycznej. Mimo to nie ustawaliśmy w naszych modlitwach i nie traciliśmy nadziei.

Zapewniliśmy jej fachową rehabilitację i staraliśmy się ,, bombardować” ją różnymi bodźcami, aby pobudzić mózg np.: mówiliśmy do niej, czytaliśmy jej gazetę, puszczaliśmy muzykę, odwiedzali ją licznie nasi krewni.

Po trzech tygodniach nastąpiła poprawa. Dializy nie były konieczne, odłączono również respirator, ale wciąż nie było z mamą kontaktu. Następnie przeniesiono ją na inny oddział i tu nastąpiło po kilku dniach kolejne załamanie. Diagnoza lekarska brzmiała jak wyrok: sepsa.

Powoli traciliśmy nadzieję, że mama przeżyje, ale jej lekarz prowadzący dodawał nam otuchy i nie pozwolił popadać w rozpacz, mimo że było bardzo źle. Nie ustawaliśmy w modlitwach do miłosiernego Boga przez wstawiennictwo świętych.

Po około miesiącu intensywnego leczenia antybiotykowego stan mamy zaczął się stopniowo poprawiać. Przełomowy był dzień, w którym mama rozpłakała się na nasz widok i nas rozpoznała. Świadomość powróciła, potem mama odzyskała również i mowę. Z początku mama mówiła bardzo cicho, potem coraz wyraźniej, respirator i karmienie przez sondę były zbędne.

Bardzo ważnym był dla nas dzień, kiedy po przyjściu z wizytą do mamy opowiedziała nam swój sen. Mianowicie śniło się jej, że odwiedziła ją św. Rita i zapewniła ją, że nie powinna się lękać, ponieważ na pewno zostanie uzdrowiona. Uważamy, że dodało jej to sił i wiary, że może wrócić do pełni zdrowia. Co faktycznie miało miejsce.

Dalsze leczenie i wielomiesięczna ciężka rehabilitacja sprawiły, że po roku od operacji mama jest prawie samodzielna, sprawna ruchowo i umysłowo i w dobrej kondycji zdrowotnej. Na szczęście nie sprawdziły się prognozy niektórych lekarzy…….

Sądzimy, że powrót do zdrowia mama zawdzięcza nie tylko silnemu organizmowi i staraniom kilku lekarzy, ale też wstawiennictwu św. Rity i św. Ojca Pio.

Niech będzie Bóg uwielbiony w swoich świętych!

© 2017: Święta Rita Nowy Sącz, All Rights Reserved | Awesome Theme by: D5 Creation | Powered by: WordPress